World Central Kitchen z bólem potwierdza, że siedmioro członków naszego zespołu zostało zabitych w ataku Sił Obronnych Izraela (Cahal) – podała organizacja w komunikacie. Jak dodano, wśród ofiar śmiertelnych są obywatele Australii, Polski i Wielkiej Brytanii oraz jedna osoba z obywatelstwem USA i Kanady. Zginął także palestyński kierowca.
Pracownicy organizacji podróżowali w oznakowanych pojazdach, a ich misja była koordynowana z armią izraelską. Mimo tego konwój został zaatakowany po opuszczeniu magazynu w Deir al-Balah, gdzie wolontariusze dostarczyli ponad 100 ton humanitarnej pomocy żywnościowej, przetransportowanej drogą morską do Stefy Gazy.
Zostały w tym przypadku złamane co najmniej dwie konwencje, które określają to, co jest, a co nie zbrodnią wojenną. Chodzi o konwencję genewską z 1949 roku oraz bardziej współczesny, z ujednoliconym katalogiem zbrodni wojennych, statut Międzynarodowego Trybunału Karnego tzw. Statut Rzymski. Zabraniają one wprost, expresis verbis, świadomego celowania w cywilów, czyli w osoby niebiorące udziału w walce. Dodatkowo wymienia się też wyraźnie zakaz ataku na przedstawicieli organizacji humanitarnych oraz siły rozjemcze ONZ. Tutaj mieliśmy do czynienia ze świadomym atakiem na osoby cywilne, które dodatkowo były przedstawicielami organizacji humanitarnych. Świadome celowanie w nich jest zbrodnią wojenną, a ponieważ mamy informacje z Izraela o tym, że nie pomylono obiektu i nikt nie uznał, że są to żołnierze drugiej strony, tylko samochody organizacji humanitarnej, to stanowi to zbrodnię wojenną.
Po zabiciu wolontariuszy w Strefie Gazy przez IDF zaczęło się pojawiać absolutnie zasadne pytanie, czy Izrael wystosuje przeprosiny oraz zapłaci odszkodowanie. To dla mnie oczywiste, oczywiście poza rzetelnym śledztwem i ukaraniem winnych. Polskie władze powinny się tego twardo od Tel Awiwu domagać. Tam, gdzie poszkodowany jest polski obywatel, który dopełnił wszelkich zasad, aby uchronić się przed bezzasadnym atakiem – to jest naszym obowiązkiem.