Dla Polski rozwój technologiczny jest kwestią „być albo nie być”. Jesteśmy w UE i NATO, dzięki krwawemu wysiłkowi Ukraińców zatrzymana armia rosyjska przez najbliższe lata nie będzie bezpośrednim zagrożeniem naszej niepodległości. Przegapienie tego okna możliwości w świecie, w którym technologiczny rozwój jedynie przyspiesza, będzie kardynalnym błędem.
Państwa korzystające z danych, zapewniające obywatelowi proste i wygodne załatwianie swoich spraw, rozwijające swoją technologiczną infrastrukturę, a przede wszystkim dostosowujące edukację i inwestujące w badania i rozwój przetrwają. Kraje, które w XXI wiek nie będą umieć lub nie będą chciały wejść, skazują się na peryferia, o ile nie rezygnację z niepodległości.
Więc jak rozwijać technologie w kraju o niskim poziomie społecznego zaufania w dobie popularności publicznej paniki na temat technologii? Według mnie jest sześć kroków, które są potrzebne do społecznie korzystnego rozwoju cyberpaństwa.
Częściowo to już się dzieje — projekty nowych e-usług są przez Ministerstwo Cyfryzacji otwarcie pokazywane, aby każdy mógł zgłosić uwagi. Podobnych działań potrzebujemy też w innych obszarach: jeśli miasto wprowadza algorytm wyboru miejsc w przedszkolach, to powinno już na etapie tworzenia zbierać uwagi od zainteresowanych rodziców.
Co więcej, nowe technologie trzeba obudować systemem wymuszającym przejrzystość, audyty i ostrzeżenia. Algorytmy i e-usługi najczęściej wywołują szkody poprzez swoje błędy, a nie intencjonalne działanie ich mocodawców.