Koronawirus chwilowo zamknął nas w czterech ścianach. Póki co dajemy radę, zwłaszcza że każdy z nas ma swoje codzienne obowiązki, tylko wykonywane w innych warunkach.
Mam wrażenie, graniczące z pewnością, że moja żona, nauczycielka, pracuje więcej, niż ucząc codziennie w szkole. Dzień szkolny zaczyna o godzinie 9.00 lekcją online. Po kilku dniach widzę, że dzieci się już do sytuacji przystosowały i mam wrażenie, że starają się rzetelnie pracować. Duża w tym również zasługa rodziców, na których spadł między innymi obowiązek przesyłania wszystkich prac swoich pociech. Potem sprawdzanie przesłanych prac i szukanie pomysłów, materiałów, które byłyby przydatne do nauczania na odległość. O 15.00 codzienne spotkanie grona pedagogicznego, celem podsumowania dnia w szkole :-)
Podobnie z córką, która zaskoczyła mnie ostatnio lekcją, którą odbywała online już o 7.30. Jest sporo zadań, ćwiczeń, lektur, ale zostaje czas na codzienne seanse fimowe zgodnie z przyjętą listą :-)
Obie moje panie, odreagowują dzień w szkole ćwiczeniami fizycznymi. Mimo zaproszeń, do tej pory omijam je szerokim łukiem ;-)
Staram się w miarę moich potrzeb, pomagać. Wczoraj udałem się na zlecone zakupy. Reklamacji nie było, więc udało się.
Staramy się łączyć się modlitewnie z naszym Kościołem parafialnym, zwłaszcza wieczornym różańcem w intencji ustania pandemii.