Piotr Koj

Blog

Ostatnio modne stało się odchodzenie z Kościoła, zwłaszcza głośne, z przytupem. Bez wątpienia to dla mnie, człowieka Kościoła, sprawa boląca. Jednak jest efektem bardzo wielu zjawisk, które dzieją się nie tylko w samej wspólnocie chrześcijańskiej, ale w całym społeczeństwie lub szerzej – w cywilizacji zachodniej.

Spora część wiernych wypisuje się z Kościoła z powodu swoich poglądów lub tego, że ich wiara była po prostu dość płytka i niepogłębiona. To wbrew pozorom dobrze, bo dalsze podtrzymywanie mitu o tym, że w obrębie Kościoła można reprezentować całe spektrum poglądów do niczego nas nie doprowadzi. Katolicyzm stawia pewne wymagania i należy o nich głośno mówić.

Nie możemy być jednak hipokrytami. Kościół jako wspólnota nie był i nie jest wolny od grzechu czyli od zła, nie jest bowiem sektą świętych, do której należą tylko nieskazitelni ludzie. Kościół miewa „wzloty i upadki” i bez wątpienia przeżywa chwilę próby czyli możemy mówić o kryzysie Kościoła zwłaszcza tego instytucjonalnego (o ile taki można wyodrębnić). Czy to próba tłumaczenia zła? Nie, po prostu stwierdzenie faktów. Musimy nauczyć się mówić o tym co jest złe w Kościele, nie możemy tuszować zaniedbań, no i przede wszystkim należy doprowadzić do jego oczyszczenia, bo tego wymaga nasza wiara i zwyczajna przyzwoitość.

Od wielu lat, interesuje się co na temat Kościoła i księży piszą na głównej stronie portale typu gazeta.pl, onet. pl. i interia.pl. Przeprowadzone badania wykazały, że ilość artykułów na głównej mówiąca na ten temat wahała się między 30 a 60, w zależności do portalu i prawie wszystkie były negatywne, tzn. mówiące o negatywnym zachowaniu księży. Księży w Polsce jest ok. 30 tysięcy. Tyle mniej więcej co strażaków. Gdyby codziennie na głównej była jedna informacja o tym, jak źle prowadzą się strażacy, wystarczyłoby parę lat, by ludzie stracili zaufanie do strażaków. Oczywiście to nie jest próba tłumaczenia zła czy też argument za tym, żebyśmy się nie nawracali.

Jednym z często wracających argumentów antykościelnych jest upolitycznienie Kościoła, czyli na przykład popieranie przez biskupów czy księży konkretnych polityków. Nawet jeśli zdecydowana większość kleru nie mówi o polityce, nawet jeśli księża stoją po jednej czy po drugiej stronie politycznego sporu, to jednak przekaz ogólny jest taki, że Kościół miesza się do polityki. Bo jeśli od lat wbija się społeczeństwu do głowy tzw apolityczność Kościoła, jeśli wykorzystuje się stosunkowo liczne niewłaściwe zachowaniu o. Rydzyka i innych biskupów czy księży, czy też zachowania niektórych polityków, żeby zniechęcić tych, którzy nie podzielają danej politycznie opcji, to trudno żeby było inaczej. Racjonalnie dałoby się uzasadnić, że pojedyncze przypadki nie są wcale obrazem całego Kościoła, ale tu często działa zasada osobistego zaangażowania (zwłaszcza politycznego).

Kłopot z Kościołem może być też taki, że wielu ludzi nie rozumie, że Kościół to nie są księża, że to nie są biskupi, że Kościół to jest wspólnota, gdzie najwięcej do powiedzenia ma Chrystus i gdzie wszyscy ludzie ochrzczeni są jego równoprawnymi członkami. Pisałem o tym wielokrotnie. I to warto znowu spojrzeć na pewne mechanizmy. Mówi się „Kościół” tam, gdzie szuka się ZŁA, kiedy należałoby używać słowa „niektórzy księża” czy „kilku biskupów”. Kiedy mowa o ogromie DOBRA, mówi się o konkretnym zakonniku, siostrze, wydarzeniu. I tak utrwala się schematy myślowe.

Ponadto wymienię już jednym tchem inne przyczyny:
– osobiste zranienie,
– niewiedza,
– materializm i konsumpcjonizm,
– zanik autorytetów,
– moda.

zobacz archiwum wiadomości »

Jedna odpowiedź:

  1. Apostazja pisze:

    Kłopot z Kościołem może być też taki, że wielu ludzi nie rozumie, że Kościół to nie są księża, że to nie są biskupi, że Kościół to jest wspólnota, gdzie uczciwi i przyzwoici ludzie mają coraz mniej do powiedzenia.