Jednak z tym kadrowaniem wiążą się poważne problemy. Między innymi dlatego, że Donald Tusk wyraźnie nie jest przyjacielem demokracji. W rzeczywistości przez pięć lat sprawowania funkcji niewybranego przewodniczącego Rady Europejskiej niestrudzenie pracował nad udaremnieniem demokratycznych pragnień obywateli, zarówno za kulisami, jak i jawnie.
Nawet cztery lata po przeprowadzeniu głupiego referendum, jak je wielokrotnie nazywał, Tusk nie był już skłonny zaakceptować jego wyniku. Przemawiając na wspólnej konferencji prasowej w lutym 2019 r. z irlandzkim premierem Leo Varadkarem, Tusk głośno rozmyślał, że dla zwolenników brexitu będzie specjalne miejsce w piekle.
Wyżej wymieniony tekst, z który się zgadzam, pochodzi z https://www.spiked-online.com/2023/10/16/donald-tusk-is-no-friend-of-democracy/
Dziennikarze na Wyspach pamiętają i przypominają. Ja tylko dołożę swoje trzy grosze i wspomnę, że Donald nigdy nie był zwolennikiem demokracji we własnej partiii (im później, tym bardziej), a jak pokazały ostatnie wybory, nadal bardzo nie lubi, kiedy oddaje się społeczeństwu głos w ważnych tematach (patrz referendum, mimo tak a nie inaczej zadanych pytań)…