Szwedzi palą w kominku z powodu cen prądu, ale państwo ucieka się do sowieckich metod: donosy, grzywny, inwigilacja, by im zakazac we własnym domu. Gmina Vallentuna zachęca mieszkańców do donoszenia na sąsiadów, którzy palą zbyt często lub jeśli dym z kominków przeszkadza.
To nie lokalne widzimisię, ale wytyczne Agencji Ochrony Środowiska. Palenie w kominku, gdy można ogrzać dom w inny sposób, nazywane jest “paleniem komfortowym”. Gdy jest inne źródło ogrzewania, to we własnym domu można palić tylko dwa razy w tygodniu przez maksimum cztery godziny.
Są też zalecenia, co zrobić, gdy mamy sąsiada, który pali za dużo i/lub za często. Należy go zgłosić do gminnego wydziału ochrony środowiska, który może zbadać donos, a kosztami śledztwa obciąża… palącego w kominku (nie podano ile). Wydział może też wydać mu zakaz palenia.
Preteksty są takie jak zwykle: “chronić środowisko i sąsiadów”. “Emisje mogą powodować problemy z układem oddechowym i sercowo-naczyniowym, a także prowadzić do nowotworów. Szczególnie narażone są dzieci i starsi, a także astmatycy i osoby mające problemy z oddychaniem”. To oczywiście ma wpływ na zdrowie, choć w zderzeniu z innymi nielimitowanymi skażeniami, jest właściwie nieistotne.
Można na szczęście palić ile się chce gdy się mieszka poza “planem zagospodarowania przestrzennego lub obszarem zabudowanym” i jeśli kominek jest podłączony do filtrów, ale nadal można dostać zakaz, jeśli sąsiad uzna, że mu to przeszkadza i doniesie.
Wiem, ochrona środowiska jest ważna, ale po pierwsze mamy wojnę, kryzys, recesje, a po drugie te metody…