Jestem po lekturze ksiązki Roberto de Mattei “Dyktatura relatywizmu”. Dyktatura relatywizmu to w swych ostatecznych konsekwencjach odrzucenie światła rozumu i wzgardzenie łaską Bożą. Po drodze rezygnuje się najpierw z wiary i praw Boskich, potem praw wpisanych w ludzką naturę, by wreszcie pozbyć się samej filozofii, która stawia pytania o prawdę i sens bytu. Tak rodzi się na naszych oczach największy w historii totalitaryzm ze swym podstawowym zakazem stawiania pytań. Nie ma w tym żadnej przesady, a kto zechce się o tym przekonać i poznać ów proces, aby móc stawić mu czoło poprzez zdarcie z niego maski tolerancji, ten powinien koniecznie przeczytać książkę profesora Roberto De Mattei.
Opisuje dokładnie to co obecnie próbuje się wprowadzać. Co ważne czyni to w ujęciu i w analizie historiofizycznej.
W początkowym marksizmie – jak zaobserwował Del Noce – kres religii jest postrzegany jako rezultat nadejścia społeczeństwa bezklasowego. W „gramscizmie” natomiast odwrotnie: wyrugowanie religii jest raczej warunkiem zwycięstwa rewolucji. Zniszczenie wiary nie może zostać osiągnięte tylko poprzez bezpośrednią propagandę ateistyczną; należy wdrożyć taki model nauczania, który przekona ludzi, zwłaszcza młodych, że wszelka metafizyka należy do przeszłości, a jej koniec jest nieodwołalny.
Na poziomie społeczeństwa ten typ ateizmu miał zostać osiągnięty za pośrednictwem prostego faktu eliminacji problemu Boga, który miał zgodnie ze słowami Gramsciego dokonać poprzez absolutną sekularyzację życia państwowego i społecznego. Pozwoliłaby ona praktykom komunizmu, usunąć ostatecznie najgłębsze korzenie religii tkwiące wśród ludu.
W odróżnieniu od systemów ateistycznych istniejących w przeszłości, nie zadowoli się ono słownym deklarowaniem ateizmu, który zniesie dominację Boga i religii w społeczeństwie: Bóg, nawet po całkowitym usunięciu go z wszelkich aspektów życia społecznego, nie powinien być wymieniany czy choćby negowany w jakiejkolwiek formie. Na swej drodze ku sekularyzacji „gramscizm” zamierza całkowicie usunąć pozostałości religijne także z marksizmu. Kresem tej drogi jest laicyzm totalny.
Marsz w kierunku totalitaryzmu rozkłada się na trzy etapy. Pierwszym jest negacja istnienia prawa i prawdy obiektywnej, czego konsekwencję stanowi zrównanie dobra i zła, grzechu i cnoty. Drugim – instytucjonalizacja dewiacji moralnych objawiająca się w przemianie prywatnej niegodziwości w publiczną cnotę. Trzecim wreszcie – wprowadzenie ostracyzmu społecznego i prawnej karalności dobra.
Do tego momentu właśnie doszliśmy. Żyjemy w społeczeństwie hołdującym swoistemu antydekalogowi, w którym dozwolone jest wszystko poza publicznym deklarowaniem wierności zasadom porządku naturalnego i chrześcijańskiego.
Jest to zarazem ostatni moment, aby przeciwstawić się dyktaturze relatywizmu.