Estetyka nie jest mocna stroną bytomian – do takich konkluzji można być dojść po kilku ostatnich rozmowach z mieszkańcami Bytomia. Najczęściej wskazywanym mankamentem jest nieuporządkowana zieleń. Rośnie co chce, jak chce i gdzie chce. Czyli byle jak.
Stare krzewy dawno temu przestały ozdabiać, teraz trącą słusznie minionymi latami i szpecą. Drzewa, z nie przycinanymi gałęziami przeszkadzają a przecież przycinanie drzew i krzewów to ważny zabieg pielęgnacyjny wpływający na wygląd, zdrowie i obfitość kwitnienia roślin. Trawy są pożółkłe i wysuszone, więc nie cieszą oczu piękną i soczystą zielenią i nie zachęcają, by usiąść na niej ( ew. ławce) i po prostu posiedzieć sobie.
Spółdzielnie mieszkaniowe, a także spółki gminne zajmujące się nieruchomościami zapomniały o zielonych wspólnych terenach, o ich przeprojektowaniu, o zadbaniu i stworzeniu miejsc dookoła nich. Nie zatrudniają ani architektów terenów zielonych ani ogrodników. Zapomniano, ze zadbane otoczenie wpływa również na wartość danej nieruchomości.
Na całe szczęście małe wspólnoty mieszkaniowe są świadome jaki wpływ na nich samych ma otoczenie miejsca w którym mieszkają więc dwoją się i troją by ich dom otaczało czyste i zadbane podwórko, ładna zieleń, wypielęgnowane drzewa i krzewy. I że jest ich coraz więcej. I, że to cieszy.
Kolejnym grzechem to sprzątanie przestrzeni publicznych. To, że miasto nie daje rady, że sprząta po łebkach, że pety wokół ławek w parkach usuwane są chyba raz w miesiącu, że tereny oddalone od centrum sprzątane są bardzo rzadko, jeżeli w ogóle, że graffiti, naklejki, ulotki reklamowe „upiększają” fasady kamienic, murów i innych elementów w przestrzeni publicznej przez lata i nikt ich nie usuwa. Ale, i tu zgadzam się z mieszkańcami, samo się to nie dzieje. To my sami nie sprzątamy po sobie, nie wyrzucamy odpadów do kubłów, malujemy bohomazy na ścianach ,śmiecimy, i nie sprzątamy po swoich pupilach. I nie uczymy dzieci, że należy po sobie pozostawiać ład i porządek. A czym skorupka za młodu …..
Na całe szczęście, zmienia się nasza świadomość i poczucie dobrego smaku. Zauważamy i działamy. Wciąż w tempie andante, ale od czegoś trzeba zacząć.
I bolączka trzecia – chaos reklamowy. Reklamy są wszędzie, dosłownie nas osaczyły, wyzierają zza zakrętów, zasłaniają nieruchomości w centralnych punktach miast, szpecą architekturę, wprowadzają zamieszanie w przestrzeni.
Jest ich za dużo i są za duże. Cierpi też wizerunek miasta , bo trudno w gąszczu przekolorowanych wielkoformatowych reklam dostrzec urok miasta ,zwłaszcza gdy przejeżdża się obok nich np. samochodem. Większość architektury miejskiej została skutecznie zasłonięta. Czyli nie zachęca.
Od tego roku obowiązuje nowa regulacja ustawy krajobrazowej, która w zamiarze miała porządkować temat przestrzeni i reklam. Nie jestem natomiast przekonany czy będzie to narzędzie skuteczne czy raczej tylko porządkujące i to w niepełnym stopniu.
Zatem – sporo pracy przed nami mieszkańcami by zmieniać nasze przyzwyczajenia i poziom poczucia estetyki.