Piotr Koj

Blog

Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu

8 kwietnia 2023
Możliwość komentowania Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu została wyłączona

I znów – jeszcze jedna „śmierć Boga” została ogłoszona w naszym zdechrystianizowanym świecie Zachodu. Kiedy wśród wykształconych ludzi mówi się obecnie o „śmierci Boga”, ma się na myśli tę inną śmierć Boga – ideologiczną, a nie historyczną. Aby nadążyć za duchem czasu, niektórzy teologowie nawet zbudowali pospiesznie wokół tego osobną teologię: „teologię śmierci Boga”.

Nie możemy przecież udawać, że ignorujemy istnienie tej odmiennej narracji, nie narażając wielu wierzących na to, by padli ofiarą podejrzeń. Ta odmienna śmierć Boga znalazła najpełniejszy wyraz w znanym oświadczeniu, które niemiecki filozof Friedrich Nietzsche wkłada w usta człowiek oszalały, który przybywa zdyszany do miasta: „Gdzie się Bóg podział?”, zawołał, „Powiem wam. Zabiliśmy go – wy i ja! Wszyscy jesteśmy jego zabójcami.

W logice tych słów – i jak sądzę, oczekiwań autora – historia po ich wypowiedzeniu nie dzieliłaby się już na „przed Chrystusem” i „po Chrystusie”, lecz na „przed Nietzschem” i „po Nietzschem”. Kiedy jednak wczytamy się w te słowa dokładnie, okazuje się, że najwyraźniej Nicość nie zajmuje miejsca Boga, ale miejsce człowieka, a ściślej „nadczłowieka” lub „ponadczłowieka”. O tym nowym człowieku trzeba teraz zawołać – z zadowoleniem i dumą, a nie ze współczuciem: „Ecce homo!” – oto prawdziwy człowiek! Jednak od razu zdajemy sobie sprawę, że człowiek pozostawiony samemu sobie jest niczym. Cóż uczyniliśmy, odpętując ziemię od jej słońca? Dokąd zdąża teraz? Dokąd my zdążamy? Precz od wszystkich słońc? Nie spadamyż ustawicznie? I w tył, i w bok, i w przód, we wszystkich kierunkach? Jestże jeszcze jakieś na dole i w górze? Czyż nie błądzimy jakby w jakiejś nieskończonej nicości?

Uspokajająca, dorozumiana odpowiedź szaleńca na te niepokojące pytania brzmi: „Nie, ponieważ człowiek od tej pory będzie wykonywał zadanie powierzone Bogu”. Lecz nasza odpowiedź jako wierzących brzmi: „Tak, dokładnie to się wydarzyło i to się dzieje” – wędrówka przez nieskończoną nicość! Znaczące jest to, że właśnie w ślad za myślą Nietzschego niektórzy doszli do zdefiniowania ludzkiej egzystencji jako „bycia-ku-śmierci” i uznali wszystkie domniemane ludzkie możliwości za „nieważne od samego początku”.

„Poza dobrem i złem” – było kolejnym okrzykiem bojowym niemieckiego filozofa. Poza dobrem i złem istnieje jednak tylko „żądza mocy”. Ponownie jesteśmy świadkami dramatu, dokąd ona prowadzi…

Nie do nas należy jednak osądzanie serca człowieka, które zna tylko Bóg. Nawet autor tego hasła miał swój udział w cierpieniu w swoim życiu, a cierpienie daje jedność z Chrystusem. Modlitwa Jezusa na krzyżu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34), nie była skierowana tylko do tych, którzy tego dnia byli obecni na Golgocie.

Przychodzi mi na myśl obraz, który czasami obserwowałem: dziecko próbuje bić własnego ojca, aż wyczerpane pada z płaczem w ramiona tatusia, który je uspokaja i przyciska do piersi.

Konsekwencje, jakie przyniósł manifest Nietzschego, możemy i musimy osądzić. Istnienie Boga zostało na najrozmaitsze sposoby odrzucone, temu odrzuceniu nadano mu różne nazwy, do tego stopnia, że ​​stało się modą panującą w kręgach intelektualnych „postmodernistycznego” zachodniego świata. Wspólnym mianownikiem jest jednak totalny relatywizm w każdej dziedzinie – etyce, języku, filozofii, sztuce i oczywiście religii. Nic nie jest już trwałe; wszystko jest płynne. W czasach romantyzmu pławiono się w melancholii, dziś – w nihilizmie.

Naszym obowiązkiem jako wierzących jest pokazanie, co kryje się za tym manifestem, a mianowicie prastary płomień, erupcja wulkanu, który nie gaśnie od początku świata. Dramat człowieka miał także swój „prolog w niebie”, w tym „duchu zaprzeczenia”, który nie akceptował istnienia w łasce. Od tego czasu werbuje zwolenników swojej sprawy, a jego pierwszymi ofiarami są naiwni Adam i Ewa. „Otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,5).

Wszystko to nie wydaje się współczesnemu człowiekowi niczym więcej niż mitem wyjaśniającym zło na świecie. Ale historia, literatura i nasze osobiste doświadczenia mówią nam, że za tym „mitem” kryje się transcendentna prawda, której nie może nam przekazać żadna relacja historyczna ani filozoficzne rozumowanie.

Bóg wie, jacy jesteśmy zadufani, i przyszedł nam z pomocą, odsłaniając się przed nami. Jezus Chrystus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby być na równi z Bogiem, lecz odsłonił siebie, przyjąwszy postać sługi, stał się podobny do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, ofiarował samego siebie i stał się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.

https://wszystkoconajwazniejsze.pl/kard-raniero-cantalamessa-wielki-piatek/

zobacz archiwum wiadomości »

Dodawanie odpowiedzi wyłączone.