Koniec prac domowych jawi się jako sukces na miarę odzyskania należnych nam od lat pieniędzy z KPO, które miały wpłynąć dzień po zwycięskich dla Tuska wyborach i tak jak uzyskanie odpowiedzi na pytania zadane przez posłów po wygłoszonym expose nowego premiera.
W tym entuzjazmie zacząłem sobie zadawać pytania, na jakiej podstawie podjęto tą epokową decyzję, która już dzisiaj jest ogromnym sukcesem minister Nowackiej. Chyba nie byłem osamotniony, bo oto wpadły mi w ręce pytania, jakie skierował do MEN dziennikarz Łukasz Warzecha. Przy okazji zapytałem dyrektorów, nauczycieli i rodziców, czy brali udział w konsultacjach na ten temat, a może choć słyszeli. Niestety, nic z tego. Czekam więc z wypiekami na twarzy na odpowiedzi…
* Jakie badania dotyczące prac domowych – ich wpływu na proces nauczania, rozwój ucznia, jego zdolności do samodzielnej pracy – MEN brało pod uwagę, podejmując wspomnianą decyzję? Jeśli to możliwe, proszę o przesłanie linków do takich opracowań lub przynajmniej podanie autorów i tytułów.
* Czy przed podjęciem decyzji w tej sprawie pani minister odbywała spotkania konsultacyjne z ekspertami? Jeśli tak, to proszę o podanie składu grupy eksperckiej.
* Czy i w jakim zakresie MEN przeprowadził konsultacje tej decyzji ze środowiskiem nauczycieli?
Jeśli takie konsultacje się odbyły, jakie był ich wyniki?
* Dlaczego rozporządzenie ma zostać wprowadzone w środku trwania roku szkolnego i czy MEN sprawdził, jaki będzie to miało wpływ na realizację programu?
* Co zdecydowało, że MEN nie zróżnicował swojego podejścia w zależności od przedmiotu, zakresu programowego, klasy, do której chodzi dziecko?
* W jaki sposób w składowej ocen zostanie skompensowany brak ocen z prac domowych?
A tak przy okazji i zostając w szkole. Nauczyciel mianowany będzie zarabiał o 149 zł brutto więcej od początkującego. Nauczycielka z 14-letnim stażem, z czterema kwalifikacjami, o tyle więcej będzie zarabiać od absolwenta po studiach. Nauczyciele mianowani nie zostawili suchej nitki na tym projekcie płacowym. Są po prostu wściekli – mówi „GW” Urszula Woźniak. Okazuje się, że obiecane przez Donalda Tuska „nie mniej niż 1,5 tys. zł brutto” nie dotyczy realnych wynagrodzeń, tylko średnich, do których wliczanych jest wszystkich kilkanaście dodatków, jak również odprawy emerytalne…