Nowelizacja ustawy o KRRiTV doprecyzowała przepisy istniejące w polskim prawie od wielu, wielu lat, a ograniczające własność dużych telewizji dla podmiotów spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Podobne rozwiązania istnieją w krajach Europy zachodniej, w tym w Niemczech, gdzie ostatnio nawet zostały zaostrzone.
Nie przeszkadza to jednak niemieckim mediom przedstawiać przyjęcia nowelizacji ustawy jako kolejnego „końca demokracji”. Potężny lider partii Jarosław Kaczyński od lat bawi się z Komisją Europejską w kotka i myszkę dokonując demontażu polskiego sądownictwa. To samo dotyczy obchodzenia się z mediami. Po przerobieniu państwowego nadawcy TVP w organ propagandowy partii, po przejęciu lokalnych mediów i serwisów internetowych przez państwową korporację, po procesach sądowych przeciwko redaktorom i oczernianiu poszczególnych dziennikarzy, można teraz nawet cofnąć koncesję prywatnemu, często krytycznemu wobec rządu nadawcy TVN24. Wolność prasy w Polsce będzie zatem dalej ograniczana. To rzecz najzupełniej oczywista (…) Nie ulega jednak wątpliwości, że ustawa jest wymierzona w TVN. To, co dzieje się w Polsce wymyka się coraz bardziej nawet wewnętrznej logice polityki PiS. Pozostaje paranoja, amputowanie mediów, zatruty klimat inwestycyjny oraz kraj, który zraża do siebie nawet najbliższych sojuszników – pisze na łamach internetowej wersji die Welt znany z „sympatii” to Polski Philipp Fritz w artykule „Radykalna polityka Warszawy zagraża Niemcom i NATO”.
Przeglądam niemieckie media i powiem, że następuje coraz większa brutalizacja języka części mediów, a nawet uznałbym to za ingerowanie w wewnętrzne sprawy Polski. Czyżby powrót do polityki sprzed 1939 roku?