To już 58 Boże Narodzenie. Z tego 57 spędzonych w gronie rodzinnym w Bytomiu. Ten jeden jedyny raz – to świąteczne wczasy rodzinne, na które pojechaliśmy z przyjaciółmi w Beskidy. Wtedy to była zima…
Można by rzec – nuda, z roku na rok to samo. Choinka, wigilia, pasterka. Tylko my coraz starsi. Ale to tylko pozory.
Kto by z nas rok temu pomyślał o pandemii w Boże Narodzenie, o ograniczeniach które spowodują, że nie wszyscy mogli się spotkać przy rodzinnym stole.
Zacznijmy jednak od tego, że wbrew pozorom każde święta są inne. Po pierwsze dlatego, że dorastamy wraz z nimi. Przez pierwsze kilkanaście lat, każde grudniowe święta były nieco inne. Z tych pierwszych to pamiętamy zapewne tyle, ile dane jest nam zobaczyć na zdjęciach lub na nagranych filmikach.
Pamiętam jeszcze choinkę u babci bez światełek elektrycznych, lecz oświetloną świeczuszkami. Inne były też pierwsze lamki choinkowe, grube, zielone, z kolorowymi żarówkami. Nie wspomnę o pierwszych sztucznych “choinkach”. Mimo “PRL-owskiej” biedy, tamte święta wspominam z dużą nostalgią. Bez wątpienia, duże znaczenia miały też śnieżne wówczas zimy.
Inny klimat miały święta z własnymi dziećmi, ta radość jest nam dana od roku 1988. Inne święta to te, w których po raz pierwszy zabrakło bliskiej nam osoby przy wigilijnym stole.
Tak więc, nie ma szans na świąteczne nudy. A ponadto to co jest najważniejsze jest niezmienne – radość z pamiątki Bożego Narodzenia…