Bez litu z Australii i Chile, grafitu z Chin i Brazylii, manganu z RPA i Australii, a przede wszystkim kobaltu z Demokratycznej Republiki Kongo nie da się rozwijać elektromobilności.
Niemal wszystkie z wymienionych minerałów występują w przyrodzie w dużym rozproszeniu, najczęściej w postaci domieszek innych minerałów, ale znane są ludzkości już od setek, a nawet tysięcy lat z wielu tradycyjnych zastosowań. Przykładowo – kobaltu używali jako pigmentu już starożytni Egipcjanie, w Chinach stosowany był on przy kolorowaniu ceramiki. Ziemskie ślady wykorzystywania manganu są jeszcze wcześniejsze – znaleziono je w prehistorycznych malowidłach sprzed 30 tysięcy lat odkrytych na ścianach jaskiń we Francji.
Z metali tych najpóźniej, bo na początku XIX wieku, wyodrębniony został lit, który znalazł zastosowanie w mechanice, a później elektryce. Jedynie grafit, który jest jedną z odmian węgla, zdarza się napotkać w przyrodzie w wyodrębnionej postaci.
Wszystkie te minerały spotykają się w najnowocześniejszych obecnie – najtrwalszych i nadających się do szybkiego ponownego ładowania, a jednocześnie lekkich – litowo-jonowych bateriach elektrycznych. Takie właśnie ogniwa przydatne są jako źródło energii nie tylko w przenośnych urządzeniach elektronicznych, jak telefony komórkowe, notebooki czy tablety, ale przede wszystkim nadają się do napędu samochodów elektrycznych.
O największym uzależnieniu świata od jednego tylko źródła zaopatrzenia można mówić właśnie w przypadku kobaltu. Połowa udokumentowanych jego globalnych zasobów – 3,4 mln ton – znajduje się w Demokratycznej Republice Kongo. Znacznie mniejszymi złożami tego metalu dysponują Australia i Kuba.
W Demokratycznej Republice Konga (DRK) pozyskuje się niemal 70 proc. światowej produkcji kobaltu używanego w bateriach litowo-jonowych stosowanych w telefonach komórkowych, laptopach i samochodach elektrycznych. W DRK dorośli i dzieci wydobywają kobalt gołymi rękami, zarabiając dolara dziennie.
Według różnych szacunków od 25 do 40 proc. kobaltu w DRK wydobywane jest w takich nieformalnych kopalniach. Reportaż Amnesty International (AI) pokazuje jedną z nich: 60-70-metrowy tunel znajduje się pod podłogą dawnej kuchni, a schodzący w dół górnicy nie mają specjalistycznych narzędzi czy odzieży ochronnej, nie noszą również masek.
Rzemieślnicze i niskoprzemysłowe kopalnie zatrudniają około 12 milionów osób, czyli ponad 13 proc. populacji kraju. Większość z nich zajmuje się pozyskiwaniem niklu i miedzi oraz będącego produktem ubocznym ich wydobycia kobaltu.