Nie wiem jak Wy, ale ja nie potrafię wyzbyć się wrażenia, że coś jest nie halo z tym cyrkiem wokół udziału polskich skoczków w kolejnym Turnieju Czterech Skoczni. Zgodnie z doniesieniami prasowymi, kadra polskich skoczków była systematycznie badana. Wszystkie testy były negatywne. Owszem, czysto teoretycznie mogło dojść do zakażenia i pozytywnego wyniku testu u Klemensa Murańki, ale kompletnie nie rozumiem, jak test może być trochę pozytywny? Te trochę pozytywny wynik testu na koronawirusa Murańki spowodował, że z zawodów na Schattenbergschanze wykluczeni zostali wszyscy nasi skoczkowie. Co prawda pozostali kadrowicze mieli negatywne wyniki, ale decyzją niemieckiego sanepidu oni także zostali wyeliminowani z rywalizacji.
Warto przypomnieć, że 17 grudnia media obiegła informacja, że niemiecki skoczek Karl Geiger otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Zawodnik został oczywiście wykluczony z zawodów, ale jednocześnie poinformowano, że w związku z faktem, iż testy wszystkich pozostałych niemieckich zawodników były negatywne… mogli oni wystartować na w zawodach na skoczni w Engelbergu.
Jak sami Niemcy przyznają, turniej traci dwóch wielkich faworytów wymieniając Kamila Stocha oraz ubiegłorocznego triumfatora Dawida Kubackiego. I aż się ciśnie na usta pytanie, czy to nie oto chodzi?