Unia Europejska emituje tylko 7 proc. globalnej emisji dwutlenku węgla. Pomimo tego nałożyła na siebie drakońskie rygory, a tymczasem wydobycie i zużycie węgla na świecie rośnie w najlepsze. I są ku temu racjonalne powody.
Za chwilę minie rok odkąd Rada Unii Europejskiej zaakceptowała dyrektywy i rozporządzenia pakietu Fit for 55, którego głównym celem jest zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. do roku 2030 (w odniesieniu do roku 1990) oraz osiągnięcie neutralności klimatycznej do roku 2050. 6 lutego 2024 roku Komisja Europejska ogłosiła nowy cel redukcji emisji netto gazów cieplarnianych dla Unii Europejskiej. Zakłada on ograniczenie emisji CO2 do 2040 roku o 90% w porównaniu z rokiem 1990. Podstawą redukcji emisji netto gazów cieplarnianych jest szybkie i znaczące zmniejszenie emisji dwutlenku węgla, przede wszystkim poprzez rezygnację z paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii. Oznacza to praktyczną dekarbonizację europejskiej energetyki.
Unia Europejska emituje ok. 4 mln kiloton ekwiwalentu CO2 rocznie, co stanowi w przybliżeniu 7 proc. całościowej emisji dwutlenku węgla na świecie. I chociaż w Polsce i Europie wydobycie i zużycie węgla w ostatnich latach spadają, to na świecie jest zupełnie inaczej. Zgodnie z danymi Global Carbon Atlas największym światowym emitentem CO2 są Chiny, odpowiadające za 30 proc. globalnej produkcji dwutlenku węgla. Na drugim miejscu są Indie z emisją 8 proc. I także dlatego rok 2023 był absolutnie rekordowy, jeśli chodzi o wzrosty wydobycia i konsumpcji węgla na świecie, co przyznała nawet Międzynarodowa Agencja Energetyczna. I będzie tak, co najmniej do 2026 roku. Głównie za sprawą właśnie takich krajów jak Chiny, Indie, ale także Indonezja, Wietnam i Filipiny. Razem odpowiadają za ponad 70 proc. światowego zapotrzebowania na węgiel. Ogromny wzrost zapotrzebowania na węgiel w tych krajach, zrównoważył spadki w Europie, USA, Kanadzie, Korei, Japonii i Australii.
Najbardziej rozwinięte gospodarki powoli odchodzą od węgla, ale nadal pozostaje on niezwykle ważnym surowcem, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. To, jak ważnym i strategicznym jest surowcem okazało się w czasie europejskiego kryzysu energetycznego z 2022 roku. Po wielu latach odchodzenia od węgla i po prostu walki z czarnym złotem Europa musiała szybko do niego wracać, by ratować swoje systemy elektroenergetyczne, bo nagle okazało się, że słońce nie zawsze świeci, wiatr nie zawsze wieje, a bezrefleksyjna rezygnacja z energetyki jądrowej okazała się wielkim błędem.
Zwrotu musiały dokonać Niemcy, które po rezygnacji z elektrowni atomowych ponownie musiały wspierać się elektrowniami węglowymi. Bo tak naprawdę nic się nie zmieniło. Węgiel jest ważnym i kluczowym dla świata surowcem energetycznym, bo po prostu jest tani, niezawodny, łatwy do przechowywania przez nieokreślony czas. Sygnałem ostrzegawczym do całkowitej rezygnacji z węgla były również susze i upały, które w 2019 roku dotknęły Francję. Obniżyły tak bardzo stan wód, że nie było czym chłodzić reaktorów i trzeba je było awaryjnie wyłączać.
W Polsce nadal 63 proc. energii elektrycznej w Polsce pochodzi w węgla, około 10 proc. z gazu ziemnego, a pozostałe 27 proc. ze źródeł odnawialnych. Węgla do produkcji energii elektrycznej będziemy potrzebowali jeszcze przez co najmniej 30 lat. Tylko w 2022 r. polska produkcja węgla koksowego stanowiła 93 proc. łącznej produkcji w UE, zaspokajając 28 proc. unijnego zapotrzebowania.
Jeśli obecne tempo krajowego wydobycia utrzyma się, może okazać się, że będziemy musieli węgiel importować. Zgodnie z danymi Agencji Rozwoju Przemysłu roczne wydobycie węgla spadło w Polsce od 2018 r. (63,4 mln t) r. do 2023 r. (48,3 mln t) o 15,1 mln t. Na razie jednak prawie 30 tysięcy ton węgla zalega na gminnych składach w całym kraju. Problem ciągnie się od dawna i do tej pory nikt nie potrafił skutecznie go rozwiązać. Węgiel, którego nie mogą pozbyć się samorządy jest pozostałością po akcji preferencyjnej sprzedaży węgla, zainicjowanej przez poprzedni rząd.
salon24