Po raz kolejny wracam do trwającego strajku nauczycieli. Pojawiła się groźba nieklasyfikacji uczniów. Najbardziej przeżywają to maturzyści, dla nich brak klasyfikacji to powtarzanie klasy i brak możliwości przystąpienia do egzaminu dojrzałości. Nie zazdroszczę im, bo sama matura to już stres, a tu jeszcze taka sytuacja.
Patrzę na tą sytuację jako obywatel, rodzic, nauczyciel dyplomowany z dwudziestokilkuletnim stażem. Wybrałem ten zawód świadomie, traktowałem to w kategoriach powołania, a podejmując pracę czułem misję, którą mam do spełnienia. W centrum tej misji był uczeń. Mam satysfakcję z tego okresu mojej zawodowej aktywności.
Wiem, że wiele się zmieniło w ciągu ostatnich trzydziestu lat, także w polskiej edukacji. Nie są to niestety zmiany na lepsze. Choć jak zawsze, w ostateczności, wszystko zależy od człowieka. Także i dzisiaj mamy świetnych nauczycieli, zaangażowanych, z pasją, kreatywnych i skupionych na swoich uczniach. Mam nadzieję, że nie pozwolą oni na dalsze trzymanie swoich wychowanków w niepewności i strachu.
Pytanie czy w obliczu zaostrzającego się strajku, zwycięży dobro ucznia? Przecież nie biorąc udziału w radach pedagogicznych i nie wystawiając uczniom ocen, nauczyciele odmówiliby podjęcia pracy. W ten sposób nauczyciele odrzuciliby to, co jest ich absolutnym obowiązkiem. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie i uczniowie przestaną być zakładnikami w toczącym się sporze.