Weto Senatu dla referendów lokalnych to ponury żart z ośmioletniej narracji anty-PiS, wedle której rzekomo miało chodzić o demokrację. Ustawę w wątpliwych punktach senatorowie mogli poprawiać, ale wybrali obstrukcję.
Z opozycyjnej antyobywatelskiej i antydemokratycznej logiki wyłamali się: w pełni wyłącznie Jan Filip Libicki, częściowo (wstrzymanie się od głosu) Kazimierz Michał Ujazdowski.
Regulacja miała na celu wprowadzenie zasady, zgodnie z którą referendum będzie można przeprowadzać dwa razy w czasie trwania kadencji. Pierwszy termin wyznaczenia referendum – zgodnie z nowelą – miał przypadać nie wcześniej niż przed upływem 18 miesięcy od dnia wyboru organu jednostki samorządu terytorialnego i nie później niż po upływie 24 miesięcy od dnia wyboru tego organu, natomiast drugi termin – nie wcześniej niż przed upływem 12 miesięcy od dnia upływu kadencji tego organu i nie później niż przed upływem sześciu miesięcy od dnia upływu kadencji.
Warto także zauważyć, że na początku środowego posiedzenia Wicemarszałek Senatu Pęk wyraził ubolewanie, że w porządku obrad nie znalazł się projekt uchwały ws. Jana Pawła II ani projekt uchwały w sprawie zadośćuczynienia za szkody wyrządzone przez Niemcy w czasie II wojny światowej. Jak dodał, w przypadku projektów uchwał ws. Papieża Polaka, marszałek Tomasz Grodzki nie nadał nawet numerów druku projektom. Z tego powodu nie może nawet złożyć wniosku o poszerzenie porządku obrad o punkt obejmujący rozpatrzenie projektu uchwały.