Chciwość stała się konsumpcją, rozwiązłość – ekspresją, obżarstwo – nawykiem żywieniowym, alkoholizm – rodzajem imprezowania, lenistwo – luzem. Znamienne, że ludzie zaczynają się definiować nie w kategoriach swych poglądów i form życia duchowego, lecz w kategoriach swych upodobań konsumpcyjnych, seksualnych, kulinarnych czy rozrywkowych.
Żyjemy w czasach, w których wiele słów straciło swoje dotychczasowe znaczenie. Kiedy kończyłem liceum nie miałem wątpliwości co oznaczają słowa: wolność, tolerancja, demokracja, płeć, małżeństwo, ojcostwo, macierzyństwo, ojciec i matka. Dzisiaj słucham osób, które pod tymi słowami rozumieją coś zupełnie innego.
Marguerite A. Peeters, dziennikarka i autorka wielu prac poświęconych zachodniej rewolucji kulturowej mówi, w jak istotny sposób zmiana znaczeń w używanym języku może wpłynąć na kulturę i etykę całych narodów. Głosiciele nowej rewolucji kulturowej zafałszowali znaczenie wielu słów i pojęć czy wręcz odwrócili ich dotychczasowe znaczenie.
Bezrefleksyjne przyjmowanie nowego języka jest bardzo niebezpieczne. Język ten bowiem stwarza i definiuje nową kulturę, a także etykę. Według tej nowej kultury promowanie zabijania dzieci nienarodzonych można nazwać dziś zdrowiem reprodukcyjnym. Przyznawanie przywilejów osobom homoseksualnym określa się walką o równość płci. Płeć, ma zatrzeć naturalne różnice występujące między kobietami a mężczyznami. Dlatego wypiera się słowa mąż i żona a wprowadza partner, nie mówi się o powołaniu do rodzicielstwa, czyli ojcostwie i macierzyństwie. Zmieniło swoje dawne znaczenie słowo tolerancja. Te naturalne pojęcia zostały bądź wyrugowane z użycia, bądź zmieniły swój sens. Rodzicielstwo zastępuje się pojęciem samorealizacji, co ma wieloznaczne znaczenie.
Przywrócenie dawnego znaczenia słów nie będzie łatwe. Aby skutecznie walczyć z tym nowym zjawiskiem, należy dobrze poznać objawy globalnej rewolucji kulturowej. Bo bez wspólnego języka nie będzie wspólnoty. Bez języka nie ma narodu, a jeśli nie ma narodu, to nie ma i tych wartości, które dana społeczność potrafiła z siebie wypromieniować dzięki własnemu geniuszowi i własnej pracy – pisze prof. Piotr Jaroszyński („Walka o język”).