Robert Schuman, ojciec założyciel Unii, za młodu chciał być zakonnikiem. Jego horyzont już wtedy wypełniał Bóg. Wówczas jednak przed wyborem życia kapłańskiego i zakonnego powstrzymał go jego najlepszy przyjaciel Henri Eschbach. Gdy Robert zwierzył mu się w liście ze swoich zamiarów, ten odpisał: „Religia i ojczyzna potrzebują Cię jako człowieka odważnego. Nie potrafię sobie wyobrazić lepszego apostoła od Ciebie… Pozostaniesz w stanie świeckim. Mam wrażenie, że święci przyszłych czasów będą świętymi w cywilnym garniturze”. Te słowa utkwiły w głowie młodego Schumana na całe życie. Pragnienia naśladowania Chrystusa nie zgasiło w nim nic, ani ciężkie przeżycia obu wojen, ani zaszczyty i władza – a był dwukrotnie premierem Francji. Modlił się każdego dnia, między innymi z brewiarza, nie rozstawał się z różańcem, na Mszę chodził, gdy tylko to było możliwe, z reguły codziennie. Robił to jednak bardzo dyskretnie, unikając ostentacji. To było po prostu jego życie i był w tym naturalny.
To on i kanclerz Adenauer zaproponowali, aby na odtwarzanym po zniszczeniach wojennych witrażu w katedrze w Strasburgu umieścić „wieniec z gwiazd dwunastu”. Widnieje tam do dziś nad głową Maryi. Ten motyw, zaczerpnięty z apokaliptycznej wizji św. Jana, stał się później flagą Unii Europejskiej. Zanim to nastąpiło, Schuman i Adenauer modlili się w tej samej katedrze przed figurą Niepokalanej w koronie z dwunastu gwiazd.
Zachęcam do lektury: https://www.gosc.pl/doc/6823804.Swietosc-w-gwiazdach-dwunastu