Kolejna odsłona polsko-polskiej wojny. Tusk i jego zaplecze uznało, że może pozyskać skrajny elektorat antykatolicki i rozpoczął licytację z Hołownią i lewicą – “kto da więcej”. Zadeklarował, że miejsca publiczne takie jak Sejm czy szkoła powinny być wolne od symboliki religijnej. Czyli szykują nam drugą Hiszpania. Po ewentualnym zwycięstwie opozycji będziemy czytać: “Władze usunęły pomnik Jana Pawła II upamiętniający Światowe Dni Młodzieży, które odbyły się w 1989 r”. Póki co to informacja z Galicji, z Santiago de Composteli, ale sądzę że za tym pójdzie usuwanie krzyży według uznania tak jak to opisuje https://niezalezna.pl/376878-hiszpania-walczy-z-krzyzami-chca-usuwac-symbole-frankizmu
Ktoś powie, przesadza. Ja odpowiem – to bardzo realistyczny scenariusz. Ktoś inny powie, że to bardzo dobre postulaty. Ja powiem daj palec, a zjedzą całą rękę.
Ponadto Donald Tusk błysnął jeszcze jednym zdaniem: Urodzenie dziecka to jest demograficznie fajna rzecz, ale dla kobiety często to jest udręka na najbliższe 20 lat życia, bo nie ma wsparcia, bo mąż jest przekonany, że jest ok. Musimy podjąć działania, żeby polska kobieta miała poczucie, że jest równoprawna, że macierzyństwo nie zamieni ją w niewolnicę, a tak często się w Polsce dzieje.
Pytałem żony, powiedziała że dla niej urodziny trójki dzieci to najpiękniejsze chwile w życiu, a nie “demograficznie fajna rzecz”. Nie czuje się też niewolnicą. Sądzę, że nawet żona Donalda, niekoniecznie zgadza się z mężem, z tym jakże poetyckim określeniem macierzyństwa. Wiem, wiem, zaraz wszyscy staną nagle w obronie demografii, prawdziwości stwierdzenia, choć wiemy, że to wtopa.
Niebezpieczny jest ten wyścig po ulubione narzędzia komuny…