Piotr Koj

Blog

Nowomowa

20 marca 2021
Możliwość komentowania Nowomowa została wyłączona

Pojęcie nowomowy (po angielsku newspeak) pojawia się po raz pierwszy w powieści Orwella „Rok 1984”, ale jego znaczenie wykracza daleko poza ramy tego ponadczasowego dzieła i opisuje stan narzucanego przez reżim bądź ideologię języka w celu wyeliminowania nieprawomyślności i narzucenia sytemu wartości. Tak rozumiana nowomowa zaczęła być praktykowana znacznie wcześniej i to nie Orwell ją wymyślił, on tylko z właściwą sobie przenikliwością to zjawisko opisał. Bo przecież wszystko zaczyna się od słowa, to znaczy od języka.

W opisanej przez Orwella wizji świata z 1984 roku nowomowa jest urzędowym językiem Oceanii, który władze wprowadzają, zastępując nim dotychczasowy angielski, czyli staromowę. Miało to na celu zmianę pojęć i zawężenie sposobu myślenia obywateli, aby uniemożliwić im pojmowanie rzeczywistości w sposób inny niż narzucona oficjalna ideologia. Wszystkie zabronione poglądy określono mianem myślozbrodni, a eliminując nazwy konkretnych ideologii, sprawiono, że nie sposób było je wyznawać czy choćby o nich dyskutować. Nowomowa była kształtowania poprzez tworzenie neologizmów, np. seksozbrodnia, dobromyśl i eliminowanie wyrazów niewygodnych dla władzy, takich jak wolność, honor, sprawiedliwość, moralność.

Tyle Orwell. Wszak z narzucanym przez ideologię językiem nie mamy do czynienia tylko w fikcyjnej orwellowskiej rzeczywistości. Socrealizm stworzył swoistą nowomowę, która budziła naturalny sprzeciw społeczeństwa. Nie całego rzecz jasna. Język propagandy, najbardziej rozpowszechniony, znany był z przemówień partyjnych dygnitarzy, ale i z gazet, radia czy telewizji. Socrealistyczna była literatura, a powstające wtedy utwory przypominały propagandowe slogany. Z nowomową mieliśmy do czynienia także w zwykłym, codziennym życiu, „Obywatel Kowalski Jan” – tak adresowano listy, „Obywatelu, czy rozmiecie?” – to była oficjalna forma zwracania się. Zakazanym słowem było „pan” lub „pani”, tych mieli przepędzić komuniści. To tylko takie pierwsze z brzegu przykłady, językoznawcy mogliby na temat socrealistycznej nowomowy i jej roli w krzewieniu ideologii pisać dysertacje naukowe. Bo język jest ważny, język ma znaczenie, wszystko zaczyna się od języka.

Potrafiliśmy się przed tym bronić, np. prof. Hugo Steinhaus nie otwierał listów zaadresowanych do niego „Obywatel Steinhaus Hugo”, bo – jak twierdził – nie interesowało go, co ma mu do powiedzenia ktoś, kto tak się do niego zwraca. Nawet, gdy to był list urzędowy. W inteligenckich domach kultywowano dawne formy, nie poddawano się presji ani języka propagandy, ani biurokratycznej nowomowy, ani tej kiczowo-ludowej, którą posługiwali się ludzie z partyjnego awansu społecznego.

Dlaczego to przypominam? Ano dlatego, że dziś obserwujemy podobną inżynierię społeczną z użyciem języka – pewne formy są zalecane, inne uznawane za niestosowne, a wszystko w myśl narzucanej ideologii. I ten nowy język, nowomowę trzeciej dekady XXI wieku narzucają poważne gremia – Rada Języka Polskiego przy Polskiej Akademii Nauk czy Parlament Europejski, który wydał specjalny „Glosariusz niedyskryminacyjny” z zestawem sformułowań zalecanych i tych, których należy unikać.

Głośnym echem odbiła się opinia wyrażona przez dr. hab. Marka Łazińskiego, jednego z członków Rady Języka Polskiego, który ocenił, że słowo „Murzyn” jest nacechowane negatywnie, obarczone złymi skojarzeniami i archaiczne. Potwierdziła to potem cała czterdziestoosobowa rada i w zasadzie można by się z tym zgodzić, jeśli istotnie czarnoskórzy odbierają to określenie jako poniżające. Wyrazy brzmiące archaicznie same zazwyczaj są wypierane przez zastępujące je nowe określenia. Któż dziś powie na samolot „aeroplan” czy na rower „bicykl”, a na statek „korab”? Albo na kobietę „niewiasta” czy „białogłowa”, a do niej „waćpanno” lub „waćpani”? We wspomnianej opinii neutralnie brzmiący „Murzyn” to nie tylko archaizm, mimo że w filmach sprzed kilku- czy kilkunastu lat występuje, ale – jak ocenia Rada Języka Polskiego – nazwa nacechowana jest negatywnie. Mam nadzieję, że owa opinia nie wpłynie na cenzurowanie dawnych dzieł literackich, zmianę tłumaczeń literatury niepolskojęzycznej albo polskiej wersji filmów fabularnych.

Tych źle nacechowanych sformułowań autorzy zaleceń językowych pod merytorycznym patronatem Rady Języka Polskiego dopatrzyli się jednak więcej. Zaliczono do nich określenia: „homoseksualizm” i „homoseksualista”, bo ponoć sugerują one chorobę lub zaburzenia  i należy używać zamiast nich odpowiednio: „homoseksualność” i „osoba homoseksualna”. Niewłaściwe są także określenia takie, jak: „fala uchodźców”, „zalew imigrantów”, „imigracja ekonomiczna”, a też używane w tym kontekście słowa takie, jak „najazd” czy „inwazja”. Według Rady także określenia „mniejszości seksualne”, „kochający inaczej”, „zmiana płci”, „zalegalizować związki osób tej samej płci”, „homozwiązki”, „homomałżeństwa”, „homorodziny” są niewłaściwe, bo dają negatywne skojarzenia.

W tych wskazaniach znalazły się również feminatywy, a więc zalecenia, by stosować „żeńskie formy gramatyczne prestiżowych funkcji i zawodów”, czyli do pani profesor na uczelni należy się zwracać „pani profesoro” (chyba dlatego nie „profesorko”, bo jest zarezerwowane dla nauczycielek w liceum), a do pani minister „pani ministro”.

W uzasadnieniu napisano, że „język jest narzędziem włączania konkretnych grup, ale także swoistego zapraszania kobiet na stanowiska ministr, prezydentek i premierek”.

I to wszystko znalazło się w specjalnie wydanym podręczniku zatytułowanym „Poradnik: jak mówić i pisać o grupach narażonych na dyskryminację”, który ukazał się pod honorowym patronatem Rzecznika Praw Obywatelskich dr. Adama Bodnara i merytorycznym Rady Języka Polskiego we współpracy z prof. Ewą Kołodziejczak, a za jego wydaniem stoi agencja FleishmanHillard. Jak można przeczytać na stronie tytułowej jest to: „poradnik dla osób, które chcą pisać i mówić o grupach narażonych na dyskryminację w sposób trafny, inkluzywny i niepowielający stereotypów”. Dostępny jest on pod linkiem https://etykajezyka.pl/.

Jeszcze dalej w tego rodzaju instrukcjach idzie „Glosariusz niedyskryminacyjny” opracowany przez Parlament Europejski. Niezalecane określenia to: „naturalny”, „normalny”, „płeć biologiczna”, „zmiana płci”, prawdziwe imię”, „preferencje seksualne”, „skłonności seksualne”. Mam nadzieję, że nie będzie to dotyczyć np. jogurtu naturalnego, bo na Zachodzie ingerencja ideologów spod znaku Black Lives Matter dotknęła też nazw produktów spożywczych i kosmetyków, które uznano za rasistowskie i doprowadzono do ich zmiany, jak np. „Aunt Jemima” czy „Uncle Bens”.

Tekst Małgorzaty Wanke-Jakubowska w całości pod linkiem http://twittertwins.pl/nowomowa/ gorąco polecam! Oczywiście w pełni się pod przedstawionymi tezami podpisuje!

zobacz archiwum wpisów na blogu »

Aktualności

zobacz archiwum wiadomości »