P0 I wojnie światowej stary świat się zawalił, wielu było otwartych na nowe, rewolucyjne opcje – Lenin, Mussolini, Hitler. Również w Ameryce rozwijał się kolektywizm, najpierw Wilsona, potem Roosevelta. Mamy przed oczami amerykański powojenny boom, nie doceniamy więc katastrofy Wielkiego Kryzysu, trzech lat nędzy, z bezrobociem przekraczającym 20 proc. Dlatego też Związek Sowiecki z pełnym zatrudnieniem, imponującą industrializacją i uśmiechniętymi pionierami mógł być magnesem. Dziś odrzuca nas od tych systemów przemoc. Jednak po hekatombie I wojny światowej ludzie byli z nią oswojeni. Do tego od jakobińskiej Francji, poprzez rewolucje XIX wieku i zamachy anarchistów użycie przemocy w polityce stało się normą, często było gloryfikowane. Powiedzenie „Nie można zrobić omletu bez rozbijania jajek” może być dewizą tej epoki. Co prawda ktoś złośliwy dodał, że może się skończyć na rozbiciu jajek, bez omletu. Ale wielkie przemiany mogły wzbudzać entuzjazm, zwłaszcza obserwowane z daleka. Dziesieć dni, które wstrząsnęły światem – to John Reed. Podobny entuzjazm przebija z Triumfu woli Leni Riefenstahl, przedstawiającego zjazd NSDAP.
Podczas gdy w Niemczech formalnie nie było przewrotu, Związek Sowiecki widział się jako zaczyn światowej rewolucji. Czy był normalnym państwem? Długo był izolowany. Stany Zjednoczone nawiązały z nim stosunki dyplomatyczne dopiero w 1933 r., w dość interesujących okolicznościach. W latach 30. ZSRR dokonywał forsownej industrializacji, przygotowując się do przyszłej wojny. Intensywnie współpracowano z Zachodem. Magnitogorsk, „góra magnetyczna”, sławne miasto hut, zbudowane było na wzór Gary w stanie Indiana. Fabrykę samochodów GAZ w Gorkim zbudował Ford.
Dociekliwi zastanawiali się, skąd Sowieci mają na to pieniądze, podczas gdy kapitalistyczny świat pogrążony był w kryzysie. Lewica widziała w tym triumf komunistycznej gospodarki, przyczyna jednak była inna.
Za produkty i technologię płacono „złotem Stalina” – ukraińskim zbożem. Niestety przymusowa kolektywizacja (od 1929 r.) spowodowała załamanie produkcji. Receptą było szukanie wrogów i wysyłanie aktywistów oraz NKWD na wieś w celu rekwirowania zboża. Ponieważ rekwizycje miały niemożliwy do zrealizowania plan, a aktywiści odpowiadali głową, zabierano chłopom wszystko, również ziarno na zasiew. Nie miało to sensu, ale lepiej spowodować cudzą katastrofę za rok niż samemu zostać rozstrzelanym jutro. Okrucieństwo było niewiarygodne. Regiony, które nie wyrabiały planu, były izolowane od otoczenia, skazywane na wymarcie. Uciekinierzy byli wywożeni z powrotem i wrzucani do rowów przydrożnych, żywi razem z martwymi. Dochodziło do kanibalizmu. A liczba więźniów Gułagu się podwoiła do pół miliona.
Zachęcam do lektury! https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-sliwa-rosyjska-agentura-w-ameryce/