Innym elementem tej międzynarodowej układanki jest walka o prestiż „nowych” państw. Katar, choć oficjalnie nie należy do grupy państw BRICS, swoimi działaniami wpisuje się w definicję państwa aspirującego do statusu globalnego aktora politycznego. Także Katarczycy realizują politykę przygotowań do swojego sports mega-event za wszelką cenę. Nawet ludzkiego życia. Koszt ekonomiczny nie stanowi problemu.
Słynne koszty mistrzostw świata w Katarze to 220 mld USD. Nie obejmują tylko samego turnieju. To cena rozwoju całego kraju, który był zaplanowany już w 2008 r. Organizacja mundialu przyspieszyła wiele projektów, które wpisują się w plan Qatar Vision 2030. Realny koszt infrastruktury stadionowej to około 20 mld USD. Uwzględnia on cenę rozebrania niektórych stadionów w Katarze.
Katar i tak wydałby 220 mld, nawet gdyby nie organizował mistrzostw, zatem zestawienia historycznych kosztów wielu imprez sportowych, które pokazują, że Katar wydał na mistrzostwa tak gigantyczne pieniądze, są po prostu nieprawdziwe. Prawdziwe za to były (i nadal są) problemy pracowników.
W Katarze funkcjonował system kafala (teoretycznie został już zlikwidowany). To pewien rodzaj relacji między kafilem (np. pracodawcą) a jego podopiecznym (np. pracownikiem). W jakimś stopniu przypomina sponsoring. Kafil organizuje codzienne funkcjonowanie pracownika – reguluje jego wynagrodzenie, wskazuje, gdzie śpi i w jakich warunkach pracuje. Kafil w praktyce decyduje o wielu osobistych kwestiach pracownika, np. konfiskuje paszportu, by ten nie mógł wyjechać z kraju, np. na krótką wizytę do rodziny.
W praktyce poziom życia pracowników był na tragicznym poziomie. Przemęczenie, praca w niekorzystnych warunkach, kilkunastomiesięczne opóźnienia w wypłatach, brak wynagrodzenia za nadgodziny lub brak możliwości rezygnacji z pracy.
Zaintersowanym polecam całość tekstu Mieszko Rajkiewicza…