Dzisiaj miała miejsce akcja protestacyjna pielęgniarek i położnych. Jak można było zobaczyć na zdjęciach założyły one czarne koszulki z napisem „zawód umierający”. Czy to napis na wyrost? Zdecydowanie NIE. Słuchałem w radiu rozmów z pielęgniarkami. Jedna z nich, jak sama powiedziała lat 45, jest jedną z najmłodszych w szpitalu. W niektórych placówkach odbył się strajk ostrzegawczy – pielęgniarki na dwie godziny odeszły od łóżek pacjentów. Nie dziwi mnie ta sytuacja. Protestujący od lat domagają się m.in. określenie niezbędnej liczby pielęgniarek i położnych na poszczególnych oddziałach przy kontraktowaniu świadczeń zdrowotnych z NFZ (tak, jak w przypadku lekarzy), a także wzrostu wynagrodzeń – jako czynnika powstrzymującego emigrację i odejścia z zawodu oraz zachęty dla młodych osób do podjęcia studiów pielęgniarskich. Jeszcze chwila, a nie będzie miał kto pracować przy nas i naszych bliskich.

Także dzisiaj GUS opublikował dane dotyczące zatrudnienia w administracji publicznej. W ciągu ubiegłego roku przybyło w Polsce ponad 5,6 tys. urzędników. Tym samym ich liczba przekroczyła 444 tys. zatrudnionych. W samorządzie pracuje obecnie ponad 260 tys. osób. Jak poinformowała Wirtualna Polska: Liczba urzędników samorządowych oraz centralnych w Polsce od 1989 roku stale wzrasta. W roku 1989 administracja publiczna zatrudniała 160 tys. osób. W grudniu ubiegłego roku liczba ta osiągnęła poziom 444 tys. Tym samym zwiększyła się ponad 2,5 razy, przy zbliżonej liczbie ludności. Analizując przyrost kadry urzędniczej w perspektywie ostatnich 14 lat najwięcej osób zatrudniono w czasie rządów SLD. W ciągu czterech lat 2001-2005 przyjęto ponad 67 tys. osób. Dość marnie na tym tle wypada Jarosław Kaczyński i jego 13 tys. nowych urzędników. Donald Tusk wygrał wybory parlamentarne w 2007 roku między innymi, dzięki postulatowi redukcji etatów. Jednak to mu się nie udało. Co więcej, zatrudnienie w administracji znalazło 60 tys. kolejnych pracowników. 

Wnioski każdy może wyciągnąć samodzielnie…