Nie wiem czy Wojtek Kuczok narzeka na brak zainteresowania, ale mam wrażenie, że jego felieton w Gazecie Wyborczej miał za zadanie to zainteresowanie pobudzić. Udało się… bowiem od dłuższego czasu atak na Kościół (z dużej litery czyli ludzi go tworzących) gwarantuje rozgłos.
Abstrahuje od oceny sportowej zawartej w feleitonie, choć i tu autor się mija z rzeczywistością pisząc słowa: Sukcesy polskich skoków straciły swój wymiar metafizyczny, w postaci Kamila Stocha udało się bowiem „wyhodować” maszynę do wygrywania, w dodatku otoczoną stadkiem nieco tylko mniej zdolnych kompanów. Ale jego zbójeckie prawo.
Nie mogę natomiast przejść obojętnie wobec słów: Martwi mnie natomiast pobożność naszego pogromcy igielitu, co do którego wciąż żywimy uzasadnione nadzieje medalowe. Dawid Kubacki nie przestaje się żegnać przed skokiem. Żona uznaje to za jeszcze jeden dowód na przewagę narciarstwa alpejskiego. Mówi, że nie byłoby problemu, gdyby miał kijki. Wojtek zapomniałeś się jeszcze popastwić nad Jakubem Wolnym!
Autor pisze również: Sportowcy manifestujący wiarę podczas transmitowanych zawodów obrażają moje uczucia ateistyczne, choć mniej mnie drażnią tacy, którzy po odniesionym sukcesie dziękują Bogu, niż ci, którzy wzywają go na pomoc przed startem. Dzięki Wojtek za kolejną lekcje, dzięki Tobie wiem, że znak krzyża obraża uczucia ateistyczne.
Jakoś nie pamiętam Wojtku, abyś kiedykowiek pochylił się nad jakąkolwiek sytuacją, w której obrażani byli czyniący znak krzyża. No ale przecież to nie Twoje “uczucia”…
A tak na marginesie gratulacje dla polskich skoczków, za dwa dni emocji z Willingen!