Sanah jest moją ulubioną polską piosenkarką. Stąd też z ciekawością przeczytałem tekst jej poświecony na stronie Klubu Jagiellońskiego.
Artystka, wyśpiewuje wciąż jedną i tę samą historię, tylko w kolejnych odsłonach, gdzie sama opowieść zachowuje swój główny temat, a podmiot liryczny wydaje się ciągle tą samą zagubioną i nieszczęśliwą dziewczyną, która nie potrafi znaleźć spełnienia w miłości.
To, co intryguje (także biorąc pod uwagę miliony odsłuchań i wyświetleń) w tej muzycznej opowieści rozpisanej na dwa minialbumy i dwa pełne wydania, to ich ostentacyjny wręcz wydźwięk antyfeministyczny.
W kolejnych utworach Sanah – najprawdopodobniej niezamierzenie – staje w kontrze do trzech aksjomatów współczesnego mainstreamowego liberalnego feminizmu: kobiety Królowej Śniegu, kobiecej autonomii oraz chirurgicznej równości w ramach związku.
Kiedy zastanowić się głębiej, to owa Królowa Śniegu może się jawić jako produkt liberalnego feminizmu, który za cel postawił sobie osiągnięcie równości płci za pośrednictwem rywalizacji.
Od teraz kobiety będą niejako jak mężczyźni: zimne, wyrachowane, pozbawione emocjonalności, skupione na wspinaniu się po szczeblach zawodowej kariery, organizujące świat wokół siebie na zasadzie pełnej kontroli i perfekcjonizmu. Ten aksjomat liberalnego feminizmu zakłada, że kobiety założą spodnie i pokonają facetów na ich własnym polu walki.
Wizja kobiecości, jaka wyłania się z tekstów Sanah, stoi z tym w całkowitej sprzeczności. Podmiot liryczny nie tylko nie odcina się od własnych emocji, on jest w tych emocjach wręcz zagubiony, niezdolny do samodzielnego wyplątania się z tego gąszczu.
Cały tekst na https://klubjagiellonski.pl/2022/10/15/kaszczyszyn-teksty-jej-piosenek-to-koszmar-feministek-sanah-to-muzyczna-konserwatywka/
Dla tych którzy może nie znają jej twórczości, jeden z moich ulubionych utworów Sanah…