Program tegorocznej Teatromanii był bardzo interesujący. Potwierdza to jej rolę w ofercie kulturalnej nie tylko miasta, ale i regionu. Niestety ci, którzy ją najgłośniej krytykują, bywa że żadnego spektaklu, no może poza tym jedynym “klasycznym”, nie zobaczą.
Świetny był wczorajszy spektakl “Cesarskie cięcie” Teatru ZAR z Wrocławia. To bardzo interesująca grupa. W swoich przedstawieniach ZAR ożywia zabytki polifonicznej wokalizy wierząc, że w teatrze należy przede wszystkim słuchać, bo, jak mówi jej lider Jarosław Fret, “(…) w teatrze muzyka może zmienić kolor palącej się świecy lub ostrość cienia aktora”. Zgadzam się po wczorajszym spektaklu w 100%, choć nie można tu niczego do końca wyodrębniać. W “Cesarskim cięciu” sięgnięto po wielogłosowe pieśni korsykańskie, w które wpleciono wątki bułgarskie, rumuńskie, islandzkie i czeczeńskie.
A późnym wieczorem, na bytomskim rynku, ‘Święto życia”, efekt kilkudniowych warsztatów przeprowadzonych z młodymi ludźmi – głównie studentami Wydziału Teatru Tańca PWST w Bytomiu, przez Stella Polaris, niezależny, norweski teatr uliczny działający od 1985 roku.