Piotr Koj

Blog

Afery i „afery”

24 sierpnia 2019
Możliwość komentowania Afery i „afery” została wyłączona

Zarówno na arenie ogólnopolskiej, jak i lokalnej, co rusz wybuchają afery i „afery”. Nie brakuje ich na poletku krajowym, gdzie co rusz każda z sił politycznych stara się doprowadzić do wybuchu miny, marząc aby było to pole minowe. Czy lekceważę owe afery? NIE! Jednak problemem jest, że żaden z uczestników wojny polsko-polskiej, nie ma moralnego prawa oskarżać, bo każdy ma swoje za uszami. A jest tego tyle, że te uszy dawno już odpadły z ciężaru przewinień. Podobnie jest na lokalnym podwórku. Choć jest różnica, bo póki co, trudno porównywać antagonistów. Obóz PINOKIA ma za sobą kontenery grzeszków i grzechów, obecny obóz rządzący, powoli zapisuje dopiero swoją kartę.

Jedno jest podobne, zarówno w kraju, jak i w Bytomiu, stopień zainteresowania owymi aferami i „aferami” jest bardzo ograniczony. W ostateczności dłużej niż jeden dzień interesuje się nimi garstka obywateli. Większość zobojątniała i zmienia się ten stan rzeczy tylko wtedy, kiedy kogoś to coś dotknie, tak jak na przykład podwyżka paliw lub czynszów o 50%. Żyją tym na co dzień beneficjanci życia publicznego oraz nieliczni zaintersowani. Widać to zwłaszcza w naszym mieście, kiedy układ stara się na siłę stworzyć obraz miasta upadłego. Jaki efekt? Wpisy na 24/Bytom lajkuje od 6 do 27 internautów, z czego część to trolle. Pojedyń=ncze wpisy są w stanie osiągnąć 40-60 polubień. Wiem, że cel jest inny – sączenie jadu, bo kropla dąży skałę. Trzeba na spokojnie obserwować i reagować, a mieszkańcy i tak żyją swoim życiem i swoimi problemami…

Kolejna afera, która potrwa trzy-cztery godziny, może do wieczora. Już następnego dnia zostanie nadpisana przez następną aferę, uwikłanego w interesy obcego państwa wysokiego urzędnika, kolejnego pijanego polityka, sprzedajnego sędziego lub w ostateczności przez matkę dzieciobójczynię. Za tydzień o sprawie, która dziś rozpoczyna wszystkie serwisy informacyjne, nikt już nie będzie pamiętał. Kolejne afery nie tylko nie prowadzą do zniknięcia ze sceny politycznej ludzi czy ugrupowań, ale także spotykają się – już właściwie bez wyjątku – z obojętnym wzruszeniem ramion.

Zanika społeczeństwo obywatelskie. Zabijane jest telewizyjnymi obrazkami, gdy choćby i milion podpisów obywateli pod taką czy inną sprawą bez większej konsekwencji kierowane jest do niszczarki. Zanika kontrolna funkcja mediów. Poszczególne tytuły, poszczególni dziennikarze okopali się po dwóch stronach barykady. Im bardziej wyrazisty tytuł, im mocniejsze (także:mocniej dmuchane) tezy, tym większa sprzedaż i cytowalność. Na śledztwa dziennikarskie nie ma już pieniędzy, a wydawcy – bywa – odmawiają swoim dziennikarzom prawa do ochrony. Przygotowanie materiału nie trwa jak przed laty. kilka miesięcy, lecz co najwyżej kilka dni, a coraz częściej godzin. Tyle, ile wymaga przejrzenie dokumentów otrzymanych od politycznych konkurentów bohaterów. W ciągu godziny, dwóch powstają materiały zapowiadane na okładce: „Po tym artykule upadnie rząd”. Nie upadnie. W medialnym wrzasku, skowycie i tupocie nie wiadomo już bowiem, co jest ważne, a co wymyślone; co jest realnym problemem, co zaś medialną histerią mającą zwiększyć sprzedaż tytułu. Sprawcom największych nawet przestępstw łatwiej ukryć to, ci niewygodne. I przeczekać.

Zacytowałem dłuższy fragment felietonu Eryka Mistewicza, zatytułowany „No i co z tego” z dzisiejszego numeru „Do Rzeczy”. Tekst jest krótki, ale bardzo trafnie opisuje ważny fragment życia publicznego w Polsce AD 2014. Niestety, nie ma w nim wiary w lepsze jutro. Ale chyba też nie ma ku temu powodów. Pozostaje własna praca nad tym, aby ta smutna rzeczywistość choć trochę się zmieniła…

zobacz archiwum wpisów na blogu »

Aktualności

zobacz archiwum wiadomości »