Ludzie, którzy w Europie dzielnie wprowadzają wszechwładzę ideologii pomieszania płci, nie liczą się z przekonaniami obywateli. Narzucają swoje poglądy, wprowadzają terror „tolerancji” i indoktrynują dzieci w szkołach.
Wszystko to odbywa się przy bezustannym pojękiwaniu, jak to strasznie są szykanowane „osoby LGBT”, choć już dawno to właśnie ci ludzie w wielu krajach dzierżą władzę, ustawiając pod siebie prawo i brutalnie je egzekwując. Szykany są, ale wobec tych, którzy nie godzą się z wywracaniem wartości na lewą stronę. Tam, gdzie – jak w Polsce – mają z tym jeszcze trudności, ideolodzy wdzierają się każdą dziurą, stosując kłamstwa i manipulacje, wykorzystując organizacje pozarządowe, pomoc „zagranicznych przyjaciół” i opanowane przez siebie samorządy.
Pewnie są tacy, co wierzą, że im naprawdę chodzi o jakieś mniejszości. Że zależy im na dobru ludzi i że dla osiągnięcia sprawiedliwości są gotowi do wielu poświęceń.
Aż przyszedł mundial w Katarze. Członkowie reprezentacji kilku zachodnich krajów dumnie zapowiadali, że założą tęczowe opaski z napisem „One love”, żeby w ten sposób zamanifestować sprzeciw wobec naruszania „praw mniejszości”. Ale że Katar to kraj islamski, to moralne wzmożenia zachodnich ideologów budzą tam jedynie pogardę. Ponieważ zaś kraj ten ma też pieniądze, toteż FIFA skwapliwie zagroziła kapitanom drużyn, że za założenie opasek dostaną żółtą kartkę zaraz na początku meczu.
I ciekawe, że „wartości europejskie” jakoś tak nagle wyparowały. Żaden piłkarz nie pokazał, że dla niego prawa człowieka (tak jak je ponoć rozumie) są warte więcej niż uniknięcie żółtej kartki. I tak oto mały kraj obnażył mizerię motywacyjną wielkich „obrońców idei”, skompromitował ich i upokorzył. Reprezentacja Niemiec wzięła się więc na sposób i chłopaki na początku meczu zasłoniły sobie dłońmi usta. To miał być taki gest protestu przeciw „zamykaniu ust”. O ho, ho, ale się wysilili. Wychodzenie z twarzą przez jej zasłanianie – niezły symbol wstydu. Nic nie przykryje blamażu obrońców „wielkiej idei”, którzy nie zaryzykowali dla niej nawet najmniejszej straty.
Nic w tym zresztą dziwnego – propaganda deprawacji nie doczeka się swoich męczenników, bo do tego trzeba właściwej hierarchii wartości. Na jej szczycie musi być wartość nadprzyrodzona, bo tylko ona daje motywację większą niż doczesne korzyści. Dlatego rzecznicy wynaturzonych ideologii, owszem, wytropią najmniejszy objaw „nietolerancji” i przykładnie ukarzą sprawców – ale u siebie, w swoich krajach. Bo tam, w odróżnieniu od Kataru, to się opłaca. No cóż – jaka idea, tacy jej bojownicy.
To tekst Franciszka Kucharskiego, z którym zgadzam się w 200% i sądzę, że nie raz będę do niego wracał! https://www.gosc.pl/doc/7968458.Katar-idei