Ponieważ rozpocząłem przerwę urlopową, wprowadzę czasami krótkie wpisy, zwłaszcza że są czasami informacje, które nie wymagają komentarza. Większość z nich to zasługa lewicowo-liberalnej oranżerii.
Centroprawicowy radny Paryża przedstawił projekt zwalczania szczurów w mieście. Lewicowa rada miasta odrzuciła wniosek, bo nie mówi się „szczur”, co jest nacechowane negatywnie, ale „nadmyszowaty” (surmulot). I nie proponuje rozwiązań nieletalnych, a trzeba je usunąć, nie zabijać.
Żeby było śmieszniej, to centroprawicowy radny Paul Hatte bronił w ten sposób lokatorów paryskich mieszkań socjalnych czyli elektoratu lewicy, która w odpowiedzi zamiast zgodzić się na deratyzację radziła zainstalować kratki w łazience, żeby szczury nie właziły im do mieszkań.
Podobno szczurów w Paryżu jest dwa razy więcej niż ludzi. Wchodzą do biur, urzędów, do mieszkań, do pubów i restauracji… Ale co to w porównaniu do Aymerica Carona, posła mélenchonisty od niedawna, dla którego zabijanie komarzyc to aborcja!