Istotą problemu, z którym się dzisiaj mierzymy, jest zanegowanie obiektywnego charakteru rzeczywistości. Tylko po przyjęciu takiego założenia lewicowy bojówkarz bijący w biały dzień na ulicy niewinnego człowieka może stać się „aktywistką aresztowaną za poglądy”, samorządy wspierające rodzinę i małżeństwo mogą znaleźć się w Atlasie nienawiści, a oparcie rekrutacji do pracy na państwowej uczelni o kryterium płci może zostać przedstawione jako „zwalczanie dyskryminacji”. To ten sam sposób myślenia, który w minionym ustroju pozwalał nazwać przepisy o cenzurze „ustawą o wolności prasy”, a normy ograniczające wolność praktykowania religii „ustawą o wolności sumienia”. Głęboki kryzys społeczny wynika z faktu, że swoją rolę przestały właściwie pełnić podstawowe instytucje, na których ugruntowany był porządek społeczny. Pustka aksjologiczna łatwo została wypełniona przez świetnie zorganizowanych i przekonanych o swojej sprawczości ideologów skrajnej lewicy.
Nnasza przyszłość nie jest zdeterminowana przez niezmienne prawidłowości, a ludzie nie są jedynie biernymi aktorami w teatrze historii, w którym ktoś z góry rozpisał nasze role. Problemy, których doświadczamy nie mają charakteru uniwersalnego i dotyczą tylko jednego kręgu kulturowego. Przyjęcie deterministycznej historiozofii może służyć jako proste usprawiedliwienie bierności, ale nie pozwala prawidłowo określić istoty procesów, które obserwujemy oraz wyzwań, jakie przed nami stoją.
Trudno nie dostrzec symptomów głębokiego kryzysu społecznego, którego dotkliwie doświadcza nie tylko Polska, ale też duża część Europy. Łatwo jednak obserwując zjawiska, które widzimy w swoim otoczeniu, dojść do zbyt daleko idących uogólnień.
Z jednej strony widzimy, że rosnąca atomizacja społeczna w największych miastach i kulturowe wykorzenienie wielu ich mieszkańców pozwalają ziścić się marzeniu Benjamina Barbera, który przewidywał, że metropolie staną się bastionem lewicy. Wystarczy jednak spojrzeć już na przedmieścia i odwiedzić mniejsze miejscowości, by znaleźć głębiej zintegrowane wspólnoty, rodziny wychowujące dzieci i ludzi doceniających wartości, które od stuleci leżą u podstaw społeczeństwa.
Zamiast stawiać ogólne tezy warto przyjrzeć się faktom. W ostatnich latach nawet na Zachodzie widzimy, że ideologiczna wizja nowej lewicy stopniowo traci na atrakcyjności.
Nie tylko obnaża on fatalne skutki „rewolucji seksualnej”, ale jasno mówi o sprawach, które są oczywiste, ale bardzo często nie są wyrażane publicznie. Przypomina, że kobiety i mężczyźni różnią się od siebie, ich role się dopełniają i że samo w sobie jest to dobre. Mówi głośno, że prawa nie mogą być trwale chronione bez powiązania z obowiązkami, a potrzeba wychowania dzieci nie jest mniej ważna niż „zawodowe spełnienie się”. Sam Peterson, który nie unika nawiązań do norm i obserwacji na temat ludzkiej natury zawartych w Biblii, przyznaje, że pomaga wielu ludziom Zachodu wypełnić pustkę wynikającą z odrzucenia transcendencji.
Także teza o powszechnym kryzysie religijności wydaje się być postawiona na wyrost. Te same sondaże Pew Research Center, które pokazują spadek zaangażowania religijnego Polaków, wskazują, że w niemal wszystkich państwach prawosławnych religijność wyraźnie wzrosła na przestrzeni ostatnich trzech dekad. Szczególnie wyraźnie widać w Bułgarii, w Rumunii i na Ukrainie. W obu Amerykach rośnie społeczne znaczenie wspólnot zielonoświątkowych, których nauczanie wprost przekłada się na toczącą debatę polityczną. To one miały rozstrzygający wpływ na postulaty społeczne Trumpa czy Bolsonaro.
Teza o rosnącej religijności społeczeństw żyjących poza obszarem kultury zachodniej wydaje się być truizmem, ale nie każdy zdaje sobie sprawę, że w ostatnich dziesięcioleciach odnotowano ogromną liczbę konwersji na chrześcijaństwo choćby w Afryce, Chinach i Korei Połudnniowej.
Także na łonie katolicyzmu trudno mówić o załamaniu, które miałoby charakter jednolity i powszechny. Ostatnie kilkanaście lat to na całym świecie bardzo dynamiczny rozwój środowisk tradycji, które przyciągają młodych ludzi zafascynowanych nie tylko pięknem i głębią liturgii, ale też wewnętrzną spójnością i głębią rozwijanego przez stulecia katolickiego nauczania i etyki codziennego życia. Rozwijają się też wspólnoty, które akcentują znaczenie rodziny i małżeństwa oraz rolę nadającemu życiu porządek katolickiego nauczania, w tym choćby Droga Neokatechumenalna.
Z drugiej strony, oczywistą porażką okazały się próby syntezy katolicyzmu z liberalizmem, czego symptomatycznym przykładem jest w Polsce ścieżka środowiska Tygodnika Powszechnego. Pismo z czasem niemal zupełnie zatraciło zainteresowanie tematyką religijną i zastąpiło ją na swoich łamach promocją ideologicznych postulatów, z których wiele stoi w jasnej sprzeczności z nauczaniem Kościoła.